"W tym roku nie wrócę do szkoły". Ile zarabiają nauczyciele w Polsce?

Kuratorium Oświaty w Warszawie
Kuratorium Oświaty w Warszawie, fot. Shutterstock
Na tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego w placówkach oświatowych brakuje tysiące belfrów. Kuratorium nieudolnie ukrywa dane o zwiększonej liczbie wolnych etatów a nauczyciele właśnie zmieniają branżę lub emigrują - trudno się dziwić, gdyż niezależnie od stopnia awansu zawodowego wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli w szkołach państwowych nie przekracza w Polsce 3 tys. złotych na rękę.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Anna Andrukiewicz, polonistka z Mazowsza, w tym roku nie wróci do szkoły. Czuje, że jej praca nie jest tak efektywna po 19 latach „przy tablicy” – Jestem wypalona zawodowo, potrzebuję resetu. Kwestia zarobków jest tu bardzo istotna. Póki co, myślę o zmianie branży. Nie twierdzę, że już nigdy nie wrócę do szkoły, ale na ten moment w ogóle tego nie planuję – mówi.  

Anna przez ostatnie kilka lat pracowała w szkole prywatnej, gdzie kwestia wynagrodzeń wygląda inaczej niż w budżetówce. Nie reguluje jej Karta Nauczyciela.

– Zarabiasz tyle, ile sobie wynegocjujesz, to działa jak w prywatnej firmie. Pensja i tak nie jest rewelacyjna, ale łatałam ją korepetycjami. Gdy wspominam zarobki w szkole państwowej, wiem, że nie miałabym szans utrzymać rodziny z takiej pensji – mam, jak większość z nas, kredyt do spłacenia, córkę na wychowaniu, wynajmuję też mieszkanie - potrzeby rosną, a drożyzna dosłownie zjada nasze wypłaty – dodaje.

Partner Anny Andrukiewicz, także nauczyciel, pracuje w 4 szkołach (dwie z nich są państwowe, dwie prywatne) a także poza szkołą. Składa etat z przedmiotów takich jak: etyka, filozofia, przedsiębiorczość. Tych lekcji jest mało w planie, musi więc kursować między jedną a drugą placówką. Żyje w pędzie, tak jak wielu nauczycieli w tych czasach.  

Ministerstwo ukrywa dane

O tym jak wielu nauczycieli odchodzi z pracy świadczyć mogą przepełnione serwisy z ofertami pracy dla belfrów. Szkoły szukają pracowników przez całe lato.

– Doszło do tego, ze mazowiecki kuratoryjny bank ofert pracy dla nauczycieli ukrył dane o liczbie dostępnych etatów przed końcem ostatniego semestru – mówi Marcin Miłko, polonista pracujący w Warszawie. – Gdy ostatni raz przeglądałem ten serwis z ujawnionymi danymi lista wolnych wakatów dla polonistów liczyła kilkanaście stron – podkreśla.

Środowisko mówiło wtedy między sobą, że dane ukryto z polecenia Ministerstwa Edukacji. W końcu portal prowadzi kuratorium oświaty. Rzeczywiście zastosowano dosyć nieprzyjemny chwyt – jak odkryliśmy w redakcji portalu mycompanypolska.pl – kolor czcionki liczby dostępnych etatów najwyraźniej celowo zamieniono na biały, więc wtopił się w tło – dlatego jest niewidoczny, dopóki nie zaznaczy się go jako pola tekstowego (sprawdź załączone zdjęcia). Dzięki temu wiemy, że tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego mazowieckim placówkom brakuje 3817 nauczycieli. Informację można uzyskać innymi kanałami – choćby w kuratorium. Dlaczego komuś zależało, żeby w tym miejscu ją ukryć?

Screen przed zaznaczeniem

Screen po zaznaczeniu

Moi rozmówcy-pedagodzy sugerują, że liczba ta pokazuje kryzys kadrowy i niezbyt dobrze świadczy o Ministerstwie Edukacji. W województwie mazowieckim dosyć łatwo zmienić branżę i znaleźć lepiej płatną pracę. Nauczyciele korzystają z tych możliwości.

Warto dodać, że inne kuratoria mają inny system - tam liczba aktywnych ogłoszeń z etatami dla belfrów nie jest podana, ale można je policzyć samodzielnie, choć liczenie „na piechotkę” to zapewne kolejny przykład ograniczania dostępu do informacji.

Ile zarabiają nauczyciele?

Nauczyciele w państwowych szkołach od lat zmagają się z niskimi zarobkami, a spirala drożyzny tylko zmniejszyła siłę nabywczą ich wynagrodzeń. Pedagodzy pracują ponad siły, łączą etaty w różnych szkołach, by przetrwać czasy kryzysu i żyć godnie. I trudno im się dziwić skoro wynagrodzenie zasadnicze (bez dodatków) nauczycieli początkujących, mianowanych i dyplomowanych nie przekracza w Polsce 3 tys. złotych na rękę.

Z dodatków nie uzbierają fortuny. Te zależą od majętności organu prowadzącego, czyli gminy, a z tym częściej bywa gorzej niż lepiej. Oświata pochłania najczęściej największą część wydatków samorządów. Nie ma w Polsce gminy, w której subwencja oświatowa starczyłaby na wydatki. Samorządy dopłacają, gdy mają możliwość - ale gdy przyszedł kryzys to właśnie w tym sektorze szukali oszczędności.

Odpowiedź na pytanie ile zarabiają pedagodzy w państwowych szkołach nie jest jednoznaczna. Na wysokość pensji ma wpływ wiele czynników, jak staż pracy czy liczba wypłacanych dodatków.

Podwyżki dla nauczycieli od września?

Z danych przedstawionych przez Ministerstwo Edukacji, które reguluje zarobki belfrów wynika, że tegoroczne pensum nauczyciela (podstawa za 18 godzin lekcyjnych) w przypadku osób na stanowisku nauczyciela początkującego bez tytułu magistra, za to z licencjatem lub inżynierem i dodatkowym kursem z przygotowania pedagogicznego, wyniesie 3329 zł brutto. Nauczyciel początkujący, po studiach magisterskich z pedagogiki otrzyma jedynie 95 zł brutto więcej (3424 zł). To podwyżka rzędu 20 proc. w porównaniu do stawek sprzed roku.

Nauczyciele mianowani i dyplomowani, mimo wyższych kompetencji nie mogą liczyć na tak znaczne podwyżki. Wynika to prawdopodobnie z oszczędności rządu, gdyż to właśnie ta grupa pedagogów jest najliczniejsza i stanowi niemal 80 proc. kadry (dane ZNP).

Nauczyciel mianowany bez tytułu magistra z pedagogiki od września 2022 r. będzie otrzymywał pensję rzędu 3400 zł brutto, natomiast podstawa dla nauczyciela mianowanego będącego magistrem wyniesie 3597 zł brutto. Wobec tego pensum dla nauczycieli dyplomowanych po magisterce z pedagogiki wyniesie 4224 zł brutto podstawy. Prawie 630 złotych mniej zarobią nauczyciele dyplomowani po licencjacie lub z tytułem inżyniera (to grupa, która zamiast studiów magisterskich ukończyła dodatkowe kursy z przygotowania pedagogicznego).  

Żeby odczytać rzeczywiste zarobki nauczycieli w państwowych szkołach należy odjąć od kwoty brutto około 1/3 pensji, pochłanianej przez podatki. W związku z tym wyliczeniem nauczyciele z tytułami magistra otrzymają na rękę około: początkujący 2396 zł; mianowany 2518 zł; dyplomowany 2956 zł (mowa o zasadniczym wynagrodzeniu).

Dodatki do pensji nauczycieli

Poza wynagrodzeniem zasadniczym, nauczyciele mają szansę otrzymać kilka dodatków. Każdy otrzymuje dodatek za wysługę lat, który wynosi 1 proc. podstawy za każdy rok pracy, z uwzględnieniem, że nie może on przekroczyć 20 proc. Przykładowo nauczyciel z piętnastoletnim stażem pracy „przy tablicy” zarabia dodatkowo 15 proc. więcej niż pedagog rozpoczynający pracę.

Pozostałe dodatki są zmienne, przyznawane w zależności od wykonywanych obowiązków i dotyczą tylko części grupy zawodowej. m.in. motywacyjny, funkcyjny za wychowawstwo, pełnienie roli wicedyrektora lub dyrektora, bonus za nauczanie w szkołach wiejskich czy za pracę w trudnych warunkach. Wysokość dodatków w większości przypadków ustala pracodawca.

Tylko dwa dodatki mają stałą wysokość: za wychowawstwo nauczyciel otrzymuje 300 zł brutto miesięcznie więcej, a za pracę w szkole w miejscowości do 5 tys. mieszkańców o 10 proc. swojego wynagrodzenia więcej. Wysokość pozostałych dodatków wyznacza pracodawca.

Zmiany zasad awansu zawodowego

Od tego roku zmienia się też, niekorzystnie dla nauczycieli, ścieżka awansu zawodowego. Jeden ze stopni awansu (nauczyciel kontraktowy) został zlikwidowany, przez co początkujący nauczyciele przez około 4 lata będą otrzymywać niższe pensje, niż w przypadku poprzedniego systemu, w którym po dwóch latach mieli szanse z nauczycieli stażystów zostać kontraktowymi.

Demotywacja ekonomiczna

Nietrudno policzyć, że nawet z dodatkami pensje nauczycieli w szkołach państwowych są naprawdę niskie, szczególnie wobec galopującej inflacji.

Jakub (nazwisko do wiadomości redakcji) trzydziestoletni nauczyciel historii w niepublicznej szkole podstawowej i wykładowca akademicki (specjalizacja nauczycielska) zwraca uwagę, że ze względu na niskie zarobki na studia pedagogiczne w dużej części dostają się osoby, które nie dostały się  na inne kierunki.

– Dużo osób podejmujących studia pedagogiczne z góry zakłada, że nie podejmie pracy nauczyciela ze względu na niskie pensje. Ten zawód jest obarczony dużą liczbą obowiązków i wiąże się równie wielką odpowiedzialnością. A zarobki nauczyciela zaczynającego pracę po studiach od stycznia 2023 roku będą niewiele wyższe od minimalnej krajowej pensji. To nie motywuje do podjęcia studiów.

Jeśli porównamy zarobki pracowników budżetówki, to pensje nauczycieli wypadają nieciekawie. Dla przykładu początkujący żołnierz (wymagane wykształcenie podstawowe) otrzyma 4560 zł brutto pierwszej wypłaty. To o 360 zł więcej niż pensum dyplomowanego nauczyciela z tytułem magistra (dodajmy, że o tytuł dyplomowanego pedagoga można się starać najszybciej po 10 latach pracy w szkole). Duże podwyżki w ostatnich latach otrzymali  policjanci to przeszło 1000 zł brutto do pensji miesięcznie. Jak podaje portal Bankier.pl pensje w służbach już w 2019 roku zwiększono średnio o 1260 zł brutto względem wypłat z 2015 roku. Wyraźnie wzrosły pensje polityków i pracowników spółek skarbu państwa. W sektorze prywatnym lepiej od nauczycieli zarabiają sprzedawcy, magazynierzy, kasjerzy – średnia pensja tych ostatnich to obecnie 3800 zł brutto (bez dodatków).

Selekcja negatywna  

Nie deprecjonując obecnych studentów pedagogiki warto szczerze przyznać, że spora część najzdolniejszych osób z powołaniem do zawodu nauczyciela często w ogóle nie wybiera wymarzonej ścieżki rozwoju ze względu na perspektywę niskich zarobków. Coraz częściej w szkołach przestają uczyć pedagodzy, którzy mają dość balansowania na granicy przeżycia od pierwszego do pierwszego.

Nauczyciele odchodzą, społeczeństwo głupieje

Jak mówi polonistka Anna Andrukiewicz, zawód nauczyciela to jest zawód, który kształtuje i wychowuje przedstawicieli innych zawodów w przyszłości: lekarzy, górników, sklepikarzy itd. Jeśli ze szkół odchodzą ludzie, którzy są stworzeni do tej pracy – to jest porażka dla całego społeczeństwa.

– Mam wrażenie, że, rządowi zależy na tym, żeby nauczyciele odchodzili z zawodu. Przez to coraz więcej przypadkowych ludzi będzie uczyć w szkołach. Ogłupione, niedouczone społeczeństwo jest na rękę obecnej władzy, bo łatwiej takim zarządzać. Jak patrzę na dzieciaki na przestrzeni 19 lat, to one naprawdę nie są coraz mądrzejsze. Wręcz przeciwnie – mówi polonistka.

Anna zwraca uwagę na inny problem. W szkołach pracuje wielu nauczycieli blisko wieku emerytalnego. Często nie z własnej woli, tylko z konieczności, bo utrzymanie się z emerytury nauczycielskiej to naprawdę kiepska perspektywa. – Mam 40 lat i jestem wypalona, a co ma powiedzieć nauczyciel po 60. roku życia? – zastanawia się. Zdarza się, że tacy pedagodzy są po prostu wredni, zmęczeni życiem. I trudno im się dziwić.

Maraton szkolnych etatów

Bartłomiej (nazwisko do wiad. red.), były anglista i wicedyrektor ze szkoły pod Wrocławiem także zrezygnował z pracy. Wyemigrował do Belgii, gdzie, jak zaznacza, nauczyciele z jego doświadczeniem zarabiają około 100 tys. euro rocznie. Nigdy nie pogodził się z niskimi wynagrodzeniami w oświacie i w Polsce pracował nawet 60 godzin lekcyjnych tygodniowo. Choć zarabiał bardzo godnie, praktycznie nie miał czasu na życie prywatne. Mógł sobie na to pozwolić, gdyż nie założył rodziny.

–  Goła pensja nauczyciela dyplomowanego z trzynastoletnim stażem i dodatkiem wiejskim to 5152 brutto, czyli 3848 netto, do tego dochodził dodatek motywacyjny w zależności od woli dyrektora. W moim przypadku to było 750 brutto i dodatek funkcyjny za bycie wicedyrektorem też około 750 zł brutto. Pracowałem w kilku szkołach – łącznie 3 etaty. Otrzymywałem około 10 tys. złotych na rękę miesięcznie. Jednak nikt nie jest w stanie tak pracować dłużej niż dwa, trzy lata. Ja po tym maratonie zdecydowałem się przerwać karierę nauczyciela, prawdopodobnie raz na zawsze – wyjaśnia.

Bartłomiej podkreśla, że był wyjątkiem. Jak wyjaśnia przeciętny nauczyciel w szkole, której przewodził na gołym etacie otrzymywał około 5800 zł brutto. Mówimy jednak o szkole w bardzo majętnym samorządzie, który przeznaczał na oświatę nieporównywalnie większe środki od tych w innych częściach Polski.  

Przepracowany nauczyciel nie znajdzie czasu na indywidualne podejście do każdego ucznia. Nie ma szans zbudować głębszych relacji z podopiecznymi, którym w normalnych warunkach może nie tylko przekazać wiedzę, ale i zarazić pasją do poszczególnych dziedzin nauki czy popchnąć w kierunku rozwoju ich talentu.

Co przyniesie strajk nauczycieli

Nauczyciele od lat walczą o poprawę swojej sytuacji ekonomicznej. Ostatni ogólnonarodowy strajk nauczycieli w kwietniu 2019 roku był jednym z największych w historii. Na wrzesień nauczyciele zapowiadają kolejny protest. Pedagodzy zawiązali już pogotowie strajkowe. Anna Andrukiewicz będzie przyglądać się mobilizacji pedagogów. Choć trzyma kciuki za kolegów po fachu, ma ograniczony entuzjazm do sprawy.

– Gdy pracowałam w szkole państwowej, pod propozycją strajku podpisało się dwóch kolegów z pracy i ja na 50 nauczycieli. Dlatego mam wrażenie, że my głośno narzekamy w zaciszu pokoju nauczycielskiego, a potem powtarzamy: „no ale ze względu na dobro dzieci, musimy zorganizować egzaminy”. Uważam, że ostatni ogólnopolski strajk nauczycieli został przerwany w złym momencie. Trzeba było postawić sprawę na ostrzu noża. Gdyby matury się nie odbyły, rząd miałby wielki problem. Jestem pewna, że wtedy pieniądze na podwyżki by się znalazły – kwituje.

Jeszcze nie wiadomo jaką formę przyjmie strajk, ale Związek Nauczycielstwa Polskiego zapowiada działania na ogólnokrajową skalę. Sławomir Broniarz, prezes ZNP przewiduje czas na rozmowy z premierem Mateuszem Morawieckim do 8 września, jeśli to nie poskutkuje, nauczyciele zaczną protest 4 dni później. Jego forma nie jest jeszcze znana. Nayczyciele domagają się wzrostu płac na poziomie 20 proc., powiązania ich zarobków ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce oraz zwiększenia nakładów na oświatę i wychowanie.

ZOBACZ RÓWNIEŻ